Zdjęcia... broń... klucze... kartka...! Czemu w sejfie trzyma zdjęcia jakiś chłopaków? Wzięłam jedno do ręki ale postacie na nim stały tyłem do robiącego zdjęcia. Podniosłam następne, ale tak szybko jak je wzięłam tak szybko upuściłam. Niall?! Boże dlaczego na zdjęciach jest Niall. Przecież chodzę z nim do szkoły! A kto stoi obok niego? Zayn? Wszyscy znają Zayn'a. Jest niebezpieczny i każdy radzi trzymać się od niego z daleka. Ale dlaczego te zdjęcia przedstawiają ich dwoje? Niall i Zayn są zupełnie inni. Niall nie mógłby przyjaźnić się z kimś "złym". Rzuciłam okiem na resztę zdjęć. Wszystkie przedstawiały Zayna i Nialla i tylko ich.
Miałam ochotę krzyczeć! Chodziłam przez tydzień do szkoły, a nawet byliśmy grupą na chemii, on cały czas wiedział gdzie jest Louis. Albo i nie... Louis się przed nimi ukrywał. Niall pojawił się wkrótce po wyjechaniu mojego przyjaciela. Muszę na nich uważać, ale jednocześnie dowiedzieć się o tymczasowy miejscu pobytu Lou co oznacza, że prędzej czy później natrafię na tych dwóch gości.
Broń. Logiczne, Louis chcę żebym była bezpieczna i mogła się obronić.
Klucze. Rozpoznałam kluczę do jego samochodu, ale po co i one skoro on odjechał właśnie nim. Swoim czarnym porsche.
Pozostała kartka. List. Przeczytałam kilka razy, bo spodziewałam się jakiegoś kodu czy czegoś w jego stylu, ale przeczytałam tylko, że za mną tęskni i wierzy, że wkrótce się spotkamy.
***
Gdy dotarłam do domu rzuciłam zawartość sejfu na łóżko, a ponieważ słońce już wschodziło,a ja pod wpływem adrenaliny w moich żyłach, nie byłam zmęczona. Wzięłam broń do ręki otworzyłam magazynek i sprawdziłam czy są w niej naboje, były. Odłożyłam ją na bok tuż obok kluczy.Obejrzałam dokładnie zdjęcia, ale nie było w nich nic szczególnego i nie różniły się od siebie zbytnio. Żadnych dopisków, niczego co mogłoby być wskazówką do następnego kroku. Pozostało mi tylko czekać na rozwój wydarzeń i uważać na siebie.
***
-Halo?
-Cześć to ja Danielle. Może chciałabyś wyskoczyć dzisiaj na zakupy?
-Hmmm pewnie.
-To za dwie godziny przed wejściem do centrum handlowego?
-Tak. Pasuje mi to do zobaczenia.
-Cześć.
Nie mogłam znieść tego ciągłego myślenia o wszystkim i o niczym. Mój umysł ciągle wracał do poprzedniego dnia, a właściwie to tego (wróciłam do domu przed 4). Mam jakieś półtorej godziny na zajęcie się sobą i pół godziny na siebie. Nienawidziłam się spóźniać tak samo jak nie lubiłam na kogoś czekać. Więc dlatego zadzwoniłam do Cass. Moja znajoma. Nie była dla mnie zbyt ważna bo to Louisa stawiałam zawsze na pierwszym miejscu i przyćmiewał swoją osobą resztę świata. Nie, znowu o nim myślę!
Poszłam pod prysznic. Dokładnie wyszorowałam skórę i umyłam włosy. Osuszyłam ciało i miałam jeszcze trzydzieści minut. Dziękowałam moim włosom że są proste naturalnie i wystarczy je wysuszyć, by nadawały się do wyjścia. Nałożyłam makijaż który zakrywał na mojej twarzy fakt że nie spałam dzisiejszej nocy. Ubrałam jeansy i sweter. Przypomniałam sobie jeszcze, że pistolet na nic się nie zda jeżeli będzie leżeć głęboko w szufladzie, więc włożyłam go sobie za pasek. Nie wiadomo kiedy się przyda. Na wszelki wypadek do kieszeni wrzuciłam klucze. Musiałam przewidzieć wszystkie sytuacje które mogą mi się przydarzyć. Jezus, teraz nawet myślę jak jakiś chory psychicznie. Dziewczyno ty idziesz na zakupy nie na jakąś wojnę. Skarciłam się w myślach jednak nie zostawiłam kluczy ani broni.
Dotarłam na umówione miejsce w tym samym czasie co Cass. Okrążyłyśmy centrum dwa razy a żadne wyprzedaże nie uszły mojej uwadze. Kupiłam czarne obcisłe jeansy, które wbrew pozorom były wygodne. Szary t-shirt, ciepłą bluzę tego samego koloru, czerwoną sukienkę która była do połowy ud i do niej czarne szpilki z ćwiekami. Mojej uwadze nie uszły również przecenione czerwono-szare air maxy, które musiały znaleźć się w mojej torbie. Cass było zdziwiona moimi wyborami, podobnie jak ja. Nie ważne. Ona kupiła sobie dużo rzeczy i nie mogłam nawet co trafia do jej toreb. Zobaczyłam jasno różową bluzę ze suwakiem, kilka kolorowych bluzek i jakieś dresy koloru khaki.
Obładowane zakupami pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy każda w swoją stronę. Moja psychika już mi wysiada myślałam kiedy co rusz miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Kilka metrów od domu zaczęłam biec i szybko zatrzasnęłam za sobą drzwi. Ruszyłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Kilka minut leżałam uspokajając moje serce i doprowadzają je do swego normalnego tempa. Kiedy wstałam w pokoju rozbrzmiał dźwięk telefonu. Podeszłam do niego i zobaczyłam nr prywatny. Odebrałam:
-Tak?-drżącym głosem powiedziałam.
-Jak się czujesz?-usłyszałam opiekuńczy głos który rozpoznam zawsze .
-Boże ! To ty? Louis?
-Tak spokojnie. To ja. Odpowiedz mi czy jesteś bezpieczna.
-Tak, to znaczy tak mi się wydaję. Nic mi nie jest. Tylko wydawało mi się że ktoś mnie śledzi...-Zaraz pożałowałam tego o powiedziałam, bo zabrzmiało to tak jakbym była chora psychicznie i bała się wyjść na ulicę. Jest duża prawdo podobność, że ktoś też zrobił zakupy i szedł w tą samą stronę co ja- ale...-już miałam zaprzeczać ale Louis mnie wyprzedził.
-Nie miałem pojęcia że sprawy już tak daleko zaszły. Byłaś już w moim domu i znalazłaś te rzeczy?
-Tak. Możesz wytłumaczyć czemu wcześniej nie dzwoniłeś?
-Nie mogłem. Przez telefon bardzo łatwo kogoś namierzyć a podejrzewam, że twoje rozmowy są kontrolowane, więc mamy mało czasu. Słuchaj mnie bardzo uważnie. Spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Pamiętasz ten las do którego często chodziliśmy na spacery? Tam jest taka boczna ścieżka, bardzo słabo widoczna, byliśmy tam jakieś dwa lata temu na konwaliach. Pamiętasz?-chciałam odpowiedzieć że tak ale Lou mi nie dał dojść do słowa-Pójdziesz nią i znajdziesz mój samochód. kluczyki masz. Dalej dostaniesz wskazówki. Teraz szybko, bo mamy bardzo mało czasu.
Rozłączył się. Znalazłam torbę pod łóżkiem i podeszłam do szafy by się spakować. Co jest kurva ?! Gdzie się podziały moje wszystkie ubrania? Zaczęłam otwierać półki i szuflady ale nic nie znalazłam. Przebiegł mnie dreszcz na samą myśl, że ktoś tu był, stał w tym samum miejscu co ja, grzebał w moich rzeczach. Dość...
Jedyne ubrania które miałam to te które miałam na sobie i dopiero co kupione. Spakowałam je wszystkie i ruszyłam do łazienki by wziąć przybory potrzebne do funkcjonowania.
Wybiegłam z domu i pędziłam w kierunku lasu. W tej chwili nie było odwrotu. Dotarłam do osiedla domków i nagle się odwróciłam gdy usłyszałam kogoś kto za mną biegnie. Biegłam ile sił w nogach, ale nie mogłam mu uciec. Otaczał nas tłum,
chociaż czułam się jakbyśmy istnieli tylko ja i on. Niall nie
zrezygnował nawet wtedy, kiedy ja skręciłam w ruchliwą ulicę. Teraz
każdy przyglądał nam się ze zdziwieniem, ale niestety nikt nie
zaoferował mi pomocy. Dotarłam na skraj lasu i dotarłam do ścieżki. Musiałam się odwrócić i ku mojemu szczęściu jego już nie było. Ale to oznaczało, że może być wszędzie i nigdzie jednocześnie.
Zwolniłam choć nadal szłam szybko. Bez problemów znalazłam "ścieżkę konwalii" i na końcu niej czarny, trochę ubłocony samochód. Wsiadłam do niego i zamykając się od środka. Odpaliłam pośpiesznie silnik, wtedy zobaczyłam że Niall z Zayn'em też mnie znaleźli. Wcisnęłam gaz i ruszyłam na nich. W ostatniej chwili odskoczyli a ja wyjechałam na drogę. "skręć w prawo" Co to było? Otworzyłam schowek i zobaczyłam GPS. Były na nim namiary. Teraz kierowałam się zgodnie z instrukcją. Wiedziałam, żę wkrótce go zobaczę.